piątek, 6 grudnia 2013

Jak Słoń z Qniem steki jedli...


W ostatnią sobotę postanowiłem sprawdzić miejsce, o którym kilkakrotnie już słyszałem. Nigdy nie były to jednak konkretne opinie, a raczej skojarzenia ludzi, którzy przechodzili obok lub słyszeli „coś od kogoś. Z tych pół anonimowych skojarzeń wyłaniał się obraz kolejnego miejsca z hamburgerami (pomimo nazwy, która sugeruje lokal zupełnie innego sortu) i to hamburgerami, których nikt nie jadł. Opinie znalezione w sieci mówiły jednak zupełnie coś innego. W większości były to bardzo pozytywne komentarze, kładące nacisk jednak nie na burgery, a na to co najważniejsze w tym miejscu, czyli steki.   




Po chwili zastanowienia, doszedłem do wniosku, że samotne testowanie restauracji jest smutne i bez sensu, dlatego też poprosiłem Qnia, aby dołączył do mnie. Ku mojej uciesze Qń, którego stosunek do dobrej wołowiny jest powszechnie znany, zgodził się mi towarzyszyć.

Miejsce, które nawiedziliśmy dość łatwo ominąć, gdyż mieści się pomiędzy Hotelem Sheraton i Żabką przy ulicy Bukowskiej 11. Jedyne, co przykuwa uwagę przechodnia to dość dużej wielkości amerykańska flaga i fioletowy szyld, który nijak kojarzy mi się z amerykańską kuchnią. Sama nazwa zdradza jednak czego powinniśmy oczekiwać, kiedy siądziemy za stołem.
Pewnie część z Was już się domyśla, że wraz z Qniem odwiedziliśmy Cammero Steak House.


Po wejściu do środka ogarnęło mnie dziwne uczucie. Wystrój jest nijaki, nie zrozumcie mnie źle, to co zastajemy w środku nie jest złe, jest tak jakby niedokończone. Na ścianach widoczne są graficzne naklejki i blaszane plakaty, które mają kojarzyć się z amerykańską kuchnią i kulturą. Zapewne by tak było gdyby nie kilka pozycji przedstawiających Francję. Pewnie pomyślicie, że się czepiam, jednak według mnie wystrój miejsca do którego przychodzimy jeść, także ma wpływ na to jak odbieramy nie tylko jedzenie, ale i całą restaurację. Dlatego też, chciałbym podkreślić, że pomimo, iż w środku jest schludnie i czysto, a wystrój nie kuje w oczy to pozostaje lekkie wrażenie niedopracowania detali. Wielkim plusem Cammero jest to, że we wnętrzu nie czuć jedzenia, czyli tego co przechodzi najczęściej naszą garderobę, zapachu smażonego mięsa i frytury.


Pomimo dość szerokiego wstępu, tekst ten nie jest ani o położeniu restauracji ani o jej wystroju, tylko jedzeniu, które tam podają. Na pierwszy rzut oka karta dań jest bardzo czytelna. Jednym słowem krótka, zwięzła i na temat. Stawiająca punkt ciężkości tam gdzie powinna - na steki.

To co rzuca się w oczy w karcie to różnorodność miejsca pochodzenia mięsa serwowanego w Cammero. Do wyboru mamy mięso Black Angus pochodzące z U.S.A., Australii, Brazylii i Argentyny. Mięso jak poinformował nas właściciel jest sezonowane przez 60 dni, co ma wymierny wpływ na jego kolor, smak i kruchość. Poza bogatym wyborem steków w oczy rzuca się przede wszystkim ich cena. Najtańszy stek (z dwoma dodatkami) dostępny jest już za 29,90 zł, a najdroższy kosztuje 59,90 zł. Jak widać nawet najdroższy stek z Cammero jest tańszy niż najtańszy w bardziej popularnych steak housach w Poznaniu. Nasuwa się oczywiście pytanie, jak ta niska cena ma się do jakości. O tym za chwilę.


W karcie są jeszcze dwa Burgery, trzy desery i rzeczy, którymi z Qniem się nie zajmowaliśmy, a więc sałatki i dania nie wołowe.

Do każdego dania do wyboru są dwa z ośmiu dodatków.

Ja degustację rozpocząłem od hamburgera szefa, który podany został z frytkami i kolesławem (25,90zł), a na danie główne zamówiłem Delmonico Steak z Argentyny, fasolkę szparagową zawijaną boczkiem i pieczony ziemniak z masłem czosnkowym(39,90 zł). Qń natomiast rozpoczął od Steka z udźca z Australii z ryżem Jambalaya i miksem sałat(39,90), a zakończył hamburgerem classic(17,90 zł).
Jeśli chodzi o burgery, to te zarówno mnie, jak i Qnia nie zachwyciły. Mówiąc zupełnie szczerze to od braku zachwytu bliżej było raczej do rozczarowania. Bułka się rozpadała, sos był bardzo średni i mało wyrazisty, a kotlet był przesmażony i smakował po prostu przeciętnie.
Jeśli restauracja serwująca dania kuchni amerykańskiej ma w menu DWA hamburgery to moim zdaniem powinny to być DWIE najbardziej zajebiste buły z kotletem w promieniu 20 kilometrów, a tak nie jest. Biorąc pod uwagę, że w Poznaniu jest kilka miejsc serwujących genialne burgery to według mnie zamiast serwować słabe buły to lepiej nie podawać ich wcale.  


Zupełnie inną historią okazały się steki. Ja zamówiłem mojego steka medium rare, a Qń swojego medium. Pomimo tego, że mój stek okazał się być nieco mocniej wysmażony niż chciałem był on przepyszny! Mięso z zewnątrz ładnie skarmelizowane, co nadało mu specyficznego smaku, wewnątrz pozostało niebywale soczyste i kruche. Po zjedzeniu mojego steka żałowałem, że zdecydowałem się na hamburgera, a nie dwa różne kawałki mięsa. Dodatki do mojego steka także dobrałem idealnie. Zielona fasolka szparagowa zawinięta w boczek była świetnym uzupełnieniem mojego dania, a kremowy, miękki i aromatyczny pieczony ziemniak dopełnił rozkoszy na podniebieniu.

Qń również był ukontentowany swoim daniem - ryż i sałatę pochłonął równie szybko, jak ja moje dodatki, ale zauważyłem, że mięsem delektował się powoli, nie śpiesząc się, celebrując niemal każdy kęs tego zacnego dania. Po posiłku Qń stwierdził, że stosunek jakości do ceny jest powyżej normy i nie sądził, iż w tak niepozornym miejscu można zjeść tak wyjątkowe steki.

Oboje byliśmy zdania, że jeżeli takie steki będą w Cammero serwowali zawsze to będziemy ich stałymi klientami.



Na koniec miłą niespodziankę przygotował szef kuchni, który poczęstował nas idealnie przygotowaną polędwicą z Australijskiego Angusa. Mięso lekko zaledwie muśnięte ogniem było słodkie w smaku i rozpływało się w ustach. W mojej i Qnia opinii był to idealny deser i zwieńczenie wieczoru. Bardzo przyjemnym akcentem było to, iż właściciel Cammero Steak House podszedł do nas i przedstawił nam swoją filozofię gotowania oraz podejście do jedzenia. Pozostaje mieć tylko nadzieje, że każdy klient będzie tak traktowany w tej niewielkiej restauracji z wielkim potencjałem.

Osobiście, myślę że w imieniu Qnia również, mogę polecić Wam steki w Cammero Steak House. Jeśli chodzi o burgery to wybierzcie wybornego steka, a na bułę idźcie gdzieś indziej.

P.S. Jeszcze jedna rada - uważajcie na solniczki, bo mają ogromne dziurki i jeśli jeszcze ich nie wymieniono to bardzo łatwo zasypać steka górą soli.

2 komentarze:

  1. Ja mam zupełnie inne doświadczenia - steki, które mi zaserwowano bez wahania określiłabym jako najgorsze jakie jadłam.. Miałam poważne wątpliwości co do świeżości mięsa, prawie bez smaku, a do tego nienaturalnie suche - pierwszy raz dostałam coś takiego - mimo, że w środku mięso było różowe, to nawet kropelka soku nie chciała z niego wypłynąć.. A złe wrażenie spotęgowała jeszcze obsługa, która nie potrafiła odpowiedzieć na żadne z moich pytań. A nie zadawałam trudnych pytań.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja oczywiście nie odpowiadam za dania serwowane w restauracji. Zarówno ja jak i mój towarzysz byliśmy pozytywnie zaskoczeni jakością i smakiem serwowanych steków, co miało odzwierciedlenie w mojej recenzji. Mam nadzieję, że poziom jedzenia i obsługi będzie się tam utrzymywał na takim poziomi, jaki zapamiętałem. Jeśli przy następnej mojej wizycie okaże Twoje spostrzeżenia się potwierdzą, nie omieszkam o tym napisać. Pozdrawiam

      P.S. Możemy się tam wybrać wspólnie i porównać nasze doświadczenia.

      Usuń