W ostatnią sobotę
postanowiłem sprawdzić miejsce, o którym kilkakrotnie już
słyszałem. Nigdy nie były to jednak konkretne opinie, a raczej
skojarzenia ludzi, którzy przechodzili obok lub słyszeli „coś od
kogoś. Z tych pół anonimowych skojarzeń wyłaniał się obraz
kolejnego miejsca z hamburgerami (pomimo nazwy, która sugeruje lokal
zupełnie innego sortu) i to hamburgerami, których nikt nie jadł.
Opinie znalezione w sieci mówiły jednak zupełnie coś innego. W
większości były to bardzo pozytywne komentarze, kładące nacisk
jednak nie na burgery, a na to co najważniejsze w tym miejscu, czyli
steki.
Po chwili zastanowienia,
doszedłem do wniosku, że samotne testowanie restauracji jest smutne
i bez sensu, dlatego też poprosiłem Qnia, aby dołączył do mnie.
Ku mojej uciesze Qń, którego stosunek do dobrej wołowiny jest
powszechnie znany, zgodził się mi towarzyszyć.
Miejsce, które
nawiedziliśmy dość łatwo ominąć, gdyż mieści się pomiędzy
Hotelem Sheraton i Żabką przy ulicy Bukowskiej 11. Jedyne, co
przykuwa uwagę przechodnia to dość dużej wielkości amerykańska
flaga i fioletowy szyld, który nijak kojarzy mi się z amerykańską
kuchnią. Sama nazwa zdradza jednak czego powinniśmy oczekiwać,
kiedy siądziemy za stołem.
Pewnie część z Was już
się domyśla, że wraz z Qniem odwiedziliśmy Cammero
Steak House.
Po wejściu do środka
ogarnęło mnie dziwne uczucie. Wystrój jest nijaki, nie zrozumcie
mnie źle, to co zastajemy w środku nie jest złe, jest tak jakby
niedokończone. Na ścianach widoczne są graficzne naklejki i
blaszane plakaty, które mają kojarzyć się z amerykańską kuchnią
i kulturą. Zapewne by tak było gdyby nie kilka pozycji
przedstawiających Francję. Pewnie pomyślicie, że się czepiam,
jednak według mnie wystrój miejsca do którego przychodzimy jeść,
także ma wpływ na to jak odbieramy nie tylko jedzenie, ale i całą
restaurację. Dlatego też, chciałbym podkreślić, że pomimo, iż
w środku jest schludnie i czysto, a wystrój nie kuje w oczy to
pozostaje lekkie wrażenie niedopracowania detali. Wielkim plusem
Cammero jest to, że we wnętrzu nie czuć jedzenia, czyli tego co
przechodzi najczęściej naszą garderobę, zapachu smażonego mięsa
i frytury.
Pomimo dość szerokiego
wstępu, tekst ten nie jest ani o położeniu restauracji ani o jej
wystroju, tylko jedzeniu, które tam podają. Na pierwszy rzut oka
karta dań jest bardzo czytelna. Jednym słowem krótka, zwięzła i
na temat. Stawiająca punkt ciężkości tam gdzie powinna - na
steki.
To co rzuca się w oczy w
karcie to różnorodność miejsca pochodzenia mięsa serwowanego w
Cammero. Do wyboru mamy mięso Black Angus pochodzące z U.S.A.,
Australii, Brazylii i Argentyny. Mięso jak poinformował nas
właściciel jest sezonowane przez 60 dni, co ma wymierny wpływ na
jego kolor, smak i kruchość. Poza bogatym wyborem steków w oczy
rzuca się przede wszystkim ich cena. Najtańszy stek (z dwoma
dodatkami) dostępny jest już za 29,90 zł, a najdroższy kosztuje
59,90 zł. Jak widać nawet najdroższy stek z Cammero jest tańszy
niż najtańszy w bardziej popularnych steak housach w Poznaniu.
Nasuwa się oczywiście pytanie, jak ta niska cena ma się do
jakości. O tym za chwilę.
W karcie są jeszcze dwa
Burgery, trzy desery i rzeczy, którymi z Qniem się nie
zajmowaliśmy, a więc sałatki i dania nie wołowe.
Do każdego dania do
wyboru są dwa z ośmiu dodatków.
Ja degustację
rozpocząłem od hamburgera szefa, który podany został z frytkami i
kolesławem (25,90zł), a na danie główne zamówiłem Delmonico
Steak z Argentyny, fasolkę szparagową zawijaną boczkiem i pieczony
ziemniak z masłem czosnkowym(39,90 zł). Qń natomiast rozpoczął
od Steka z udźca z Australii z ryżem Jambalaya i miksem
sałat(39,90), a zakończył hamburgerem classic(17,90 zł).
Jeśli chodzi o burgery,
to te zarówno mnie, jak i Qnia nie zachwyciły. Mówiąc zupełnie
szczerze to od braku zachwytu bliżej było raczej do rozczarowania.
Bułka się rozpadała, sos był bardzo średni i mało wyrazisty, a
kotlet był przesmażony i smakował po prostu przeciętnie.
Jeśli restauracja
serwująca dania kuchni amerykańskiej ma w menu DWA hamburgery to
moim zdaniem powinny to być DWIE najbardziej zajebiste buły z
kotletem w promieniu 20 kilometrów, a tak nie jest. Biorąc pod
uwagę, że w Poznaniu jest kilka miejsc serwujących genialne
burgery to według mnie zamiast serwować słabe buły to lepiej nie
podawać ich wcale.
Zupełnie inną historią
okazały się steki. Ja zamówiłem mojego steka medium rare, a Qń
swojego medium. Pomimo tego, że mój stek okazał się być nieco
mocniej wysmażony niż chciałem był on przepyszny! Mięso z
zewnątrz ładnie skarmelizowane, co nadało mu specyficznego smaku,
wewnątrz pozostało niebywale soczyste i kruche. Po zjedzeniu mojego
steka żałowałem, że zdecydowałem się na hamburgera, a nie dwa
różne kawałki mięsa. Dodatki do mojego steka także dobrałem
idealnie. Zielona fasolka szparagowa zawinięta w boczek była
świetnym uzupełnieniem mojego dania, a kremowy, miękki i
aromatyczny pieczony ziemniak dopełnił rozkoszy na podniebieniu.
Qń również był
ukontentowany swoim daniem - ryż i sałatę pochłonął równie
szybko, jak ja moje dodatki, ale zauważyłem, że mięsem delektował
się powoli, nie śpiesząc się, celebrując niemal każdy kęs tego
zacnego dania. Po posiłku Qń stwierdził, że stosunek jakości do
ceny jest powyżej normy i nie sądził, iż w tak niepozornym
miejscu można zjeść tak wyjątkowe steki.
Oboje byliśmy zdania, że
jeżeli takie steki będą w Cammero serwowali zawsze to będziemy
ich stałymi klientami.
Na koniec miłą
niespodziankę przygotował szef kuchni, który poczęstował nas
idealnie przygotowaną polędwicą z Australijskiego Angusa. Mięso
lekko zaledwie muśnięte ogniem było słodkie w smaku i rozpływało
się w ustach. W mojej i Qnia opinii był to idealny deser i
zwieńczenie wieczoru. Bardzo przyjemnym akcentem było to, iż
właściciel Cammero Steak House podszedł do nas i przedstawił nam
swoją filozofię gotowania oraz podejście do jedzenia. Pozostaje
mieć tylko nadzieje, że każdy klient będzie tak traktowany w tej
niewielkiej restauracji z wielkim potencjałem.
Osobiście, myślę że w
imieniu Qnia również, mogę polecić Wam steki w Cammero Steak
House. Jeśli chodzi o burgery to wybierzcie wybornego steka, a na
bułę idźcie gdzieś indziej.
P.S. Jeszcze jedna rada -
uważajcie na solniczki, bo mają ogromne dziurki i jeśli jeszcze
ich nie wymieniono to bardzo łatwo zasypać steka górą soli.
Ja mam zupełnie inne doświadczenia - steki, które mi zaserwowano bez wahania określiłabym jako najgorsze jakie jadłam.. Miałam poważne wątpliwości co do świeżości mięsa, prawie bez smaku, a do tego nienaturalnie suche - pierwszy raz dostałam coś takiego - mimo, że w środku mięso było różowe, to nawet kropelka soku nie chciała z niego wypłynąć.. A złe wrażenie spotęgowała jeszcze obsługa, która nie potrafiła odpowiedzieć na żadne z moich pytań. A nie zadawałam trudnych pytań.
OdpowiedzUsuńJa oczywiście nie odpowiadam za dania serwowane w restauracji. Zarówno ja jak i mój towarzysz byliśmy pozytywnie zaskoczeni jakością i smakiem serwowanych steków, co miało odzwierciedlenie w mojej recenzji. Mam nadzieję, że poziom jedzenia i obsługi będzie się tam utrzymywał na takim poziomi, jaki zapamiętałem. Jeśli przy następnej mojej wizycie okaże Twoje spostrzeżenia się potwierdzą, nie omieszkam o tym napisać. Pozdrawiam
UsuńP.S. Możemy się tam wybrać wspólnie i porównać nasze doświadczenia.